Przejdź do głównej zawartości

Jak zwalczyć ślimaki

Czego nie lubią ślimaki w ogrodzie? Czy można wygrać walkę ze ślimaczym najazdem na nasze wyczekane plony? Jeśli powinniśmy tu w ogóle mówić o jakiejś walce, bo każdy ma przecież prawo egzystować, rozwijać się. Staram się żyć w zgodzie z naturą i raczej podporządkowuje się jej zasadom. Uwielbiam patrzeć jak rośliny, owady i wszystkie inne ze sobą współdziałają. Niemniej jednak prowadząc swoje ogrodnicze eksperymenty również chciałabym widzieć efekty swojej pracy, czyli dorodne marchewki, soczyste pomidory i kształtne groszki. Dzisiaj wiem, jak ważna jest równowaga. Każdy element musi się uzupełniać. Niestety pewnego roku doświadczyłam dominacji jednego gatunku. Z perspektywy czasu myślę, że sama się do tego przyczyniłam. Chętnie podzielę się z Wami moją historią. 

Ogrodowi przyjaciele

Na zdjęciach poniżej ślimaki uchwycone w biegu. Na te gatunki nie mogę narzekać. Dzielnie suną z wielkimi skorupami na plecach. Czasem obserwuje je i jestem pełna podziwu, jak szybko się przemieszczają. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że mają na mojej działeczce istny raj. Zaobserwowałam jednak, jak brutalnie giną. Siedząc na leżaku i rozkoszując się pierwszymi promieniami słońca usłyszałam kątem jakieś pukanie. Słyszałam to już wcześniej, ale nie zwracałam na to uwagi. Tym razem cisza była notorycznie zagłuszana rytmicznym puk puk. Ostrożnie wstałam i cichutko podeszłam do wrzośców skąd dochodził hałas. Moim oczom ukazał się piękny drozd, który trzymał w dziobie ślimaka i stukał nim o kamienie. Gdy rozbił mu całą skorupkę, skonsumował miękkie ciało ślimaka. Niby nic ale byłam w szoku. Tak działa nasza piękna natura. Ten sam drozd przyleciał jeszcze kilka razy w ciągu dosłownie kilkunastu minut. Wtedy też zdałam sobie sprawę ile bym miała ślimaków, gdyby nie ptaki. 




Na każdej prawie kamienistej ścieżce w swoim ogródku widzę pełno porozbijanym skorupek, kiedyś myślałam, że ktoś na nie nadepnął, ale teraz już wiem, że byłe na kolacje u drozda. 

Na zdjęciu poniżej ciekawy kadr, na szczęście nie z mojej działki. Wracając wieczorem ze sklepu zaobserwowałam najazd na betonowe słupki. Po prostu musiałam zrobić zdjęcie. Było to chwilę po deszczu, a wiadomo, że ślimaczki lubią wilgoć. Co ciekawe, taki słupków było tam chyba z piętnaście i każdy wyglądał tak, jak ten niżej. 

Ślimaki, których nie lubię

Jest jednak rodzaj ślimaka, za którym żaden działkowiec nie przepada. Wszyscy zgodnie wskażą na poniższego kawalera. Brązowy, bez skorupki. Ten poniżej wcina fasolkę. Jest w tym konsekwentny i nieugięty. 







Parę kroków dalej cała rodzinka rozkoszuje się młodym ogóreczkiem. Jakby się przyjrzeć zdjęciu jest tam tez taki malutki ślimaczek, ledwo widoczny. Jak ich nakryłam to chciało mi się płakać, bo nie był to jedyny nadjedzony ogórek, a z drugiej strony widok stołującej się rodzinki był dziwny.



Całe szczęście są to zdjęcia sprzed kilku sezonów. Niby to śmieszne, ale było tragiczne. Jednego roku ślimaki opanowały moja działkę jak prawdziwi najeźdźcy. Byli liczni, zjedli prawie wszystko, a ja prawie dostałam rozstroju nerwowego. Czara goryczy przelała się, gdy przychodząc jednego dnia miała zamiast całej grządki sałaty, zero sałat. Dosłownie zero. Dalej, sadzonka dyni z kilkoma liśćmi i kwiatami została obgryziona do rozmiarów 2 centymetrowego patyczka. Wówczas postanowiłam działać. Wydaje mi się, że już potrafię się dogadać ze ślimakami. Podpowiem Wam, jak można się ich pozbyć albo raczej jak zrobić by omijały nasze uprawy szerokim łukiem. 

Gdzie występują ślimaki

Ślimaki lubują się w miejscach wilgotnych, ukrytych i zagraconych. Nieuporządkowana przestrzeń jest im wyjątkowo przyjazna. Ponieważ nie mają muszli, która ich schroni, muszą szukać miejsc w ukryciu. Znajdziemy je pod deskami, w zaroślach, w ziemi. Brak skorupy ułatwia im natomiast sprawne poruszanie się, dlatego tak łatwo przemieszczają się po naszych ogrodach.

Jak pozbyć się ślimaków


Moja działka jest przy samym lesie i do tego przy rowie z wodą, stąd byłam pewna, że atak ślimaków spowodowany jest jej położeniem i jestem zdana na ich obecność ,a co za tym idzie minimalne plony. Jednak nic mylnego.

Przetestowałam chyba wszystkie metody. Tworzyłam pułapki z piwem, zasadzki i wiele innych. Nic dosłownie nic nie pomagało. Potrafiłam wieczorem wynieść na bezpieczną odległość kilkadziesiąt ślimaków, gdy następnego dnia było ich dwa razy tyle. Byłam załamana, gdy zauważyłam w ziemi w warzywniku, że one lęgną się prawie wszędzie. Uznałam, że nic nie da odgradzanie specjalnymi taśmami grządek, gdy one swój żywot zaczynają w samym środku moich upraw. Przyjazny sąsiad, widząc moje niepowodzenia doradził mi, aby posypać specjalny granulat chemiczny na ścieżkach i będzie po sprawie. Nie mogłam do tego dopuścić, aby złamać swoje zasady i wpuścić chemię na swój teren. Przemyślałam całą sytuację, przeszłam działkę sto pięćdziesiąt razy wzdłuż i wszerz, myślałam, myślałam i wymyśliłam. Musiałam iść na kompromis z własnymi marzeniami.

Od zawsze chciałam mieć typowy wiejski ogród, z nonszalanckim nieładem, z dozą przypadku i dominacją matki natury. Mimo iż mój warzywnik był tworzony od podstaw, to dałam działać naturze i nie rzucałam się na pierwszy wyrośnięty chwast, by go likwidować. Niestety ta strategia pozwoliła namnożyć się ślimakom w sposób szalony. Było zbyt dużo zakamarków i schowków, w których mogły się spokojnie się rozmnażać. Doszłam do wniosku, iż potrzebna jest "higiena ogródka". Nie mam niestety tyle wolnego czasu, aby ciągle pielić i dbać o każdy centymetr, ale od czasu gdy warzywnik prowadzę w sposób uporządkowany i usuwam wszystkie pojawiające się chwasty i na około jest również względny ład to ślimaków nie ma. Nawet gdy pojawi się pojedynczy wojownik to szkód wielu nie robi.

Moje doświadczenie pokazuje, że można się pozbyć ślimaków w sposób ekologiczny i przyjazny. Wystarczy dbać o czystość i porządek na działce, a efekt na pewno będzie.
 To takie domowe sposób na ślimaki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dieta szynszyla prosto z działki

Tak się składa, iż jesteśmy posiadaczami bardzo słodkiego i puchatego szynszyla. Nasza Lusia jest prześlicznym stworzątkiem i pupilkiem domu.  Kupowana była jako zwierzak dla starszego syna, 10 latka. Jak często to w przypadku dzieci bywa fascynacja szybko minęła i główną opiekunką Lusi jest Pani domu, czyli ja. Możecie myśleć, iż jest to trochę nie odpowiedzialne aby kupować szynszyla dla dziecka a potem przejąć obowiązki opiekuna zwierzaka. Powiem Wam jednak szczerze, że gdy zdecydowaliśmy się na szynszyla to byłam pewna, że mój syn szybko się znudzi i tak jakby kupowałam go dla siebie :) Jeśli dobrze pamiętam to chyba nawet sama go na ten zakup namówiłam. Więc w sumie to może miał być dla mnie szynszyl ;) Tylko wiecie, kobita przy czterdziestce, etat, dzieci, robota w domu, na działce, rower... i jeszcze szynszyl :) Ale jak się chce to można wszystko. Zatem pod spodem fota naszej/mojej Lusi Zdjęcie mało wyraźne, uchwycenie jej w locie jest prawie niemożliwe. Szybkość ma prawie ż

Mój przyjaciel przywrotnik

Mijałam go bardzo długo tak jakoś bez emocji. Rósł spokojnie, jako taki tam okrywający malutki krzaczek. Jeszcze kilka lat temu nie pomyślałabym, że tak bardzo go polubię i będzie jednym z głównych składników moich ziołowych herbatek. Teraz regularnie pozbawiam go kwiatków i liści, oczywiście w granicach rozsądku, tak aby mógł również prężnie spełniać swoją rolę estetyczną. Opowiadam tu o przywrotniku pospolitym. Na zdjęciu poniżej Alchemilla vulgaris Stanowisko dla przywrotnika Na początku mojej przygody z ogrodnictwem miałam w zamiarze usunąć przywrotnik z mojej działki bo jakoś tak specjalnie mi się nie podobał. Wydawało mi się, że jest to zwykłą bylina ozdobna i okrywowa a ja jestem zwolennikiem roślin "jadalnych". Chyba nawet go usunęłam ale przywrotnik powracał nie wiadomo skąd. Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że jest to bardzo wytrwała roślina i raczej niezbyt wymagająca. Może nie aż tak, jak mięta czy rukola ( tutaj trochę więcej o mojej rukoli ) ale n